poniedziałek, 12 stycznia 2015

Martin Scorsese "Hugo"

Martin Scorsese, Hugo, Wrzosowa polana, Carmaniola
Credit Line: Filmweb
Produkcja: USA
Reżyseria: Martin Scorsese
Scenariusz: John Logan
Muzyka: Howard Shore

W pogoni za marzeniami

Czas, szczególnie pomiędzy świętami i Nowym Rokiem spowalnia, staje się rozciągliwy i jakby nierzeczywisty. Pozornie się zatrzymuje by potem jednym szybkim kliknięciem przeskoczyć na drugą stronę, przesunąć granicę i postawić zdumionego człowieka przed faktem, że to już... Pora wybitnie nie sprzyjająca myśleniu... I tak na dobrą sprawę cały ten okres spędziłam oglądając filmy; różne, różniste, typową filmową "sieczkę" nie wymagającą uruchamiania szarych komórek, potrzebującą wyłącznie oczu, a niekiedy nawet nie. Jednak jeden film został mi w pamięci, mianowicie "Hugo" Martina Scorsese. Zupełnie zresztą nietypowy dla tego reżysera. 

Nie mam pojęcia dlaczego w polskim kinie film ten nosi tytuł "Hugo i jego wynalazek", bo Hugo niczego nie wynalazł. To jednak nie pierwszy raz kiedy polski dystrybutor zadziwia mnie nadanym przez siebie tytułem.

Małego chłopca łączy z ojcem niezwykle silny związek emocjonalny, tym silniejszy, że po śmierci matki jest on jedyną bliską mu osobą. Ojciec wciąga go w swój krąg zainteresowań i zaszczepia mu zamiłowanie do naprawiania popsutych mechanizmów. Pewnego dnia przynosi do domu przedziwny popsuty automat, który postanawiają wspólnie naprawić. Po śmierci ojca ta człekopodobna maszyna staje się jedyną pamiątką Hugo, jedyną nicią, która łączy go z rodzicem. Naprawienie jej staje się jego remedium na samotność i zagubienie; w swoich marzeniach ten automat jest wiadomością od ojca Stamtąd.

Georges Méliès to jeden z pierwszych twórców filmu; iluzjonista, magik kina. Po pierwszej wojnie światowej zgorzkniały bankrut, o którym zapomniał świat i który pragnie zapomnieć o świecie.
 
Małego idealistę i posępnego starca styka ze sobą los. Prosta, nieskomplikowana fabuła opowiedziana z dużą dozą wyczucia - lirycznie, nostalgicznie, ale bez zbędnego sentymentalizmu. Baśniowa konwencja.  Cudowna gra aktorska, zarówno dzieciaków, jak i dorosłej obsady. 


Wspaniała scenografia - Paryż z początku XX wieku, serce zegara dworcowego, sceny ukazujące techniki powstawania pierwszych filmów: kostiumy, budowanie drugiego planu. Gdzie im tam do współczesnych efektów specjalnych a jednak... łezka się w oku kręci.

Wszystko utrzymane w tonacji przytłumionych brązów i żółci kontrastujących ostro z ręcznie kolorowanymi klatkami starych filmów. Do tego wspaniała oprawa muzyczna stworzona przez Howarda Shore.

Zapada w pamięć.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz