![]() |
Honore Fragonard (1732-1806) |
Jesienne spotkania z poezją
Błyski
Nie jestem pewna czy moje spotkanie z tomikami wierszy Julii Hartwig
było odświeżeniem, czy też może raczej pogłębieniem mojej znajomości twórczości
wielkiej poetki. Jedynie kilka z prezentowanych w wybranych przeze mnie do
czytania tomikach było mi wcześniej znanych. Z tych nowych nie wszystkie znalazły
we mnie oddźwięk, nie wszystkie mi się podobały, ale sporo z nich z nich
przemówiło do mojej wyobraźni a kilka zapadło mi głęboko w duszę.
Błyski to ślady codziennej krzątaniny umysłu, z której poezja chce się wydobyć na strzelistą drogę wiersza lub poematu prozą.
Błyski to ślady codziennej krzątaniny umysłu, z której poezja chce się wydobyć na strzelistą drogę wiersza lub poematu prozą.
Kiedy przeczytałam otwierającą tomik frazę przyszły mi na myśl „Zbłąkane
ptaki” Tagorego - myśli schwytane w locie i rzucone na papier by oparły się zapomnieniu.
Czasem jest to refleksja nad życiem, ludźmi czy jakimś wydarzeniem, a czasem po
prostu namalowany słowem fragment krajobrazu.

Kiedy Leibniz powiedział, że na drzewie nie ma dwóch liści takich samych, liście wydały poszum ulgi.
*
Drzewo rozerwało na sobie okrycie jak Rejtan otworzyło się aż do
smolnego wnętrza i ukazało swoje bijące z łopotem serce.
*
W klon trafiła błyskawica. Z zewnątrz żadnego śladu. Drzewo ukryło
błyskawicę w sobie i miota się teraz jak chory nawiedzony przez demona.
*
Z gwałtownym łopotem porwały się do odlotu drzewa. Ich zielone skrzydła
nabrzmiały z z wysiłku krwią.Teraz stoją upokorzone, nagie, z opuszczonymi głowami.
*
Przemień na powrót słowa w delikatną materię, mocną gałąź w kępę trawy.Przemień materię w bicie serca.
*
Wierzchołkami drzew, w świetlistości.Rzeką w świetlistości.
Ku morzu, które samo jest światłem.
I nagle, przez okno wagonu, ta polana białych wrzosów.
Przyznam, że ten „błysk” tak mnie poruszył, że natychmiast poleciałam – tak, tak, jak na skrzydłach – poszukiwać owej dziewczynki z mufką. Niestety, schwytany na pędzel przez Fragonarda rumieniec udało mi się co prawda znaleźć na paru jego obrazach, ale akurat dziewczynki z mufką niestety nie.
*
Frunie w powietrzu rumieniec, ozdobny, świeży, gotów do przymiarki.
Chwyta go na pędzel Fragonard kładzie na policzku stojącej w śniegu dziewczynki
z mufką. Przyznam, że ten „błysk” tak mnie poruszył, że natychmiast poleciałam – tak, tak, jak na skrzydłach – poszukiwać owej dziewczynki z mufką. Niestety, schwytany na pędzel przez Fragonarda rumieniec udało mi się co prawda znaleźć na paru jego obrazach, ale akurat dziewczynki z mufką niestety nie.
Edit: Dzięki nieocenionej córce króla Leara udało mi się dotrzeć do dziewczynki z mufką! Dziękuję!
![]() |
Jean-Honoré Fragonard L'Hiver ok.1755 |
![]() |
Reading Woman by Ivan Kramskoy (1863) |
Nie ma odpowiedzi
Że obecność tak się
nieobecnością wypełnia
że chłód tak od dawnego
ciepła taje
że dni tak się dniami
minionymi krzepią
że zieleń zawsze tamtą zieleń
przypomina
Wiersze powstałe pod wpływem wydarzeń w życiu poetki – wspomnienia
miejsc i ludzi, których często nie ma już wokół nas. Liryczny wiersz o siostrze, którą krytykowano
ponieważ wyszła za mąż za skromnego człowieka spoza sfery. Jej wybór doceniono
dopiero po latach, kiedy ten „niewłaściwy” mężczyzna nie zważając na nic otoczył troskliwą opieką starego ojca
żony. Przemyślenia z wystawy Aleksandra
Wata, podczas której ktoś poprosił ją o porównanie dwóch poetów Miłoszewskiego
i Wata właśnie: „To tak jakby porównać sokoła z orłem czy orła z sokołem”.
Gorzka refleksja nad człowiekiem i jego sztuką, dla której prezentacji
musi szukać nawet geniusz i jak poniżające mogą to być poszukiwania – wiersz
„Rękopis” o wizycie w muzeum Beethovena i oglądanej tam kopii jego listu
pisanego do jakiegoś księcia z prośbą o przyjęcie jego nowej symfonii:
"Żadna z kompozycji tego geniusza nie nosi na papierze śladów takiego wysiłku jak ów list do nieznanego dziś nikomu władcy małego państewka".
Poruszył mnie mocno wiersz:

Daleko
Biegła szybciej niż łzy
biegła przed siebie
nie było przed nią żadnej granicy
nikt jej nie ścigał
nikt nie szedł z nią w zawody
świetlista przestrzeń czekała
by wziąć ją w objęcia.
I chociaż naprawdę nie wiadomo kto biegł ani dokąd, to gdzieś
podskórnie wyczuwa się, że był to bieg ostateczny, ku krańcom życia. A zaraz na
następnej stronie wiersz „Osierocony” o zobojętniałym, zaniedbanym mężczyźnie,
przy którym zabrakło drogiej sercu osoby, dla którego wszystko byłoby inne a
świat nabrał sensu „gdyby wciąż była przy nim".
Aleja
Rudość zakrada się jak kot
powoli niebo wdziera się między liścieAleja
Rudość zakrada się jak kot
posągi chwytają się za głowę
teatralnym gestem
Dzień znów się stroi w suknie z ubiegłego roku
to wdzięk który minie
ciche fontanny brzóz szepczą pożegnalne słowa.
Tomik kończą „Błyski”
*
Same o siebie zadbać muszą drzewa przy zapomnianych drogach.
Mnie też czytająca podoba się znacznie bardziej niż dziewczynka z mufką; to chyba jedyny obraz Fragonarda, który naprawdę lubię.
OdpowiedzUsuńA ja mam malarskie skojarzenie z "Elegią lubelską": Leon Wyczółkowski, "Brama Krakowska w Lublinie o zmierzchu pod śniegiem". (Nie mylić z tą samą bramą w dzień i bez śniegu!)
Dawno temu byłam w Lublinie, we wrześniu, krótko po upadku komuny albo nawet jeszcze przed. To była zaczarowana nocna podróż pociągiem, zaczarowane miasto (zaczarowana dorożka, zaczarowany koń...). Po latach wróciłam tam, żeby sprawdzić, co mnie tak urzekło, i nie znalazłam odpowiedzi!
To zaczarowane wspomnienie odżyło przy lekturze "Elegii". Piękny wiersz. Dużo w tym tomiku pięknych wierszy.
Z pojedynczych wierszy i zasłyszanych wypowiedzi Julii Hartwig wiedziałam, że jest godna uwagi, ale nigdy dotąd nie zgłębiałam jej za bardzo; nie żebym uważała, że teraz zgłębiłam temat, ale zawsze już jeden tomik będzie przeczytany. :-)
To chyb dobra odpowiedź:
UsuńJest i tym
Sztuka jest zaklinaniem istnienia
żeby przetrwało
ale jej przestrzeń rozciąga się na niewidzialne
I jest inteligencją która żywioły skłócone
zjednuje podobieństwem
jest rzeczą dzielną
bo szuka nieśmiertelności
będąc - jak wszystko – śmiertelną
Julia Hartwig
Poezja przywołuje wspomnienia - czasami zupełnie niespodziewane, podobnie jak obrazy i muzyka - wszystko się łączy. :)
Obejrzałam ten obraz Wyczółkowskiego. W Lublinie nigdy nie byłam, chociaż akurat tam mieszka kilkoro moich przyjaciół - zabawne, bo spotykaliśmy się zawsze w miejscach, które nie były ani moje, ani ich. Ot, żarty losu. Obiecałam sobie jednak, że kiedyś pojadę - zobaczyć stary Lublin, może wypalić sziszę i wypić filiżankę egzotycznej mieszanki herbat. :)
Cenię sobie poezję Julii Hartwig, chociaż znam ją raczej z pojedynczych wierszy nie-wiadomo-skąd (wiadomo tylko, że wiele lat temu zagościły w moim prywatnym zbiorze). Poza tymi dwoma tomikami czytałam jeszcze tylko "Czułość".
"Jestem przygotowany na spotkanie ze Stwórcą, ale czy on jest przygotowany na coś tak strasznego, jak spotkanie ze mną?"
OdpowiedzUsuńIsaiah Berlin
Rozłożył mnie na łopatki ten błysk. :-)
Tak! Mnie też się to podobało i utkwiło w pamięci - mogłabym powtórzyć we własnym imieniu. :) Z drugiej jednak strony te wtręty cudzych myśli w obu tomikach wierszy Julii Hartwig nieco mnie drażniły - podobały się, i owszem, ale spodziewałam się tam poetki "w stanie czystym".
UsuńZa to motta poetka dała własne. :-)
UsuńMnie też z początku nie podobało się przytaczanie cudzych słów, ale ich błysk oślepił moje krytyczne oko. ;-)
Motta są śliczne. Te cudze błyski zresztą też, ale i tak wolałabym by błyskała wyłącznie swoimi myślami na temat tych wielkich. ;-)
Usuń